poniedziałek, 31 października 2011

Tymon...

...przyszedł na świat 25.10.11 o 06.05 rano. Mierzy 59 cm i waży 4170 gr. W skali apgar zgarnął 10 pkt. Zawładnął kompletnie naszym światem:)

poniedziałek, 24 października 2011

Czarno-biała konstrukcyjna porażka...

....nie moja wprawdzie, ale to ja ponoszę jej konsekwencje. Chodzi o  "workowatość" sukienki z październikowej Burdy, model 116. Na zdjęciu w czasopiśmie wygląda całkiem nieźle, choć podejrzewam (teraz dopiero niestety...), że modelka musiała być z tyłu nieźle opięta klamerkami. Wycięłam grzecznie sukienkę, co prawda zrezygnowałam z pionowych cięć z przodu, ponieważ uznałam je za konstrukcyjnie bezużyteczne i pełniące wątpliwą funkcję estetyczną. Szyłam sukienkę na rozmiar 38. Ufna w burdowe wyliczenia szyłam sobie spokojnie, a po nałożeniu sukienki na manekina przeżyłam niezły szok: sukienka pomieści w sobie wieloryba i ma utajony, jadowity, ciążowy potencjał, co potwierdza załączona fotografia mnie w tej nieszczęsnej kreacji;)




















Odradzam szycie tego modelu: ramię, rękaw, pacha są w porządku, więc jak zaczniemy ją zwężać to w rezultacie zgubimy gdzieś zaszewki gorsowe, a pacha może stać się zbyt ciasna. Moja propozycja dla osób, które chciałaby uszyć sobie sukienkę w tym stylu: skorzystać z jakiegoś sprawdzonego modelu sukienki z Burdy, a z tego wykroju skopiować tylko podkrój szyi, kołnierzyk można też wziąć bark, pachę i rękaw - tutaj wszystko było w porządku. Można też pokusić się o wykonanie własnej konstrukcji do czego zachęcam jak zawsze, ponieważ napotykamy mniej niespodzianek, mamy większą kontrole nad procesem twórczym i wiemy po prostu "co z czego":)

środa, 19 października 2011

Pięknie poplątana biżuteria w sieci

Patrzcie, patrzcie co mam!:) Tydzień temu zachwycona elfią bransoletką autorstwa Danthienne zamówiłam u niej zestaw (kolczyki+zawieszkę) w podobnym stylu. Efekt końcowy przerósł moje oczekiwania - to chyba najładniejsze błyskotki jakie udało mi się do tej pory zgromadzić. Naprawdę gorąco polecam!
Jeśli natomiast chodzi o o moje szyciowe poczynania to już bardzo bardzo niedługo pokażę Wam czarną sukienkę z białym kołnierzykiem z najnowszej Burdy inspirowaną stylem Coco Chanel. Podczas szycia przypomniała mi się scena z najnowszego filmu poświęconego Coco, kiedy tworzy ona właśnie taką sukienkę dla swojej koleżanki - aktorki. Ta z początku nie jest zadowolona - Coco jednak upiera się, że taki mundurek sieroty wbrew pozorom jest zmysłowy i miała rację: aktorka tego wieczoru nie mogła opędzić się od adoratorów

poniedziałek, 17 października 2011

Sukienka z reklamy Tiffany odc. 2


Już w trakcie pracy nad tą sukienką pojawił się w mojej głowie pomysł na następną. I teraz ta nowa wizja krystalizuje się coraz bardziej i domaga się wyjścia poza granice mojej wyobraźni. A wszystko przez to, że byłam ostatnio w fajnym w sklepie z tkaninami. Miałam wyraźnie sprecyzowane, co kupić jednak kiedy zobaczyłam piękne tkaniny mocno przecenione nie mogłam się powstrzymać. Koniec końców zamiast metra czarnej grubej żorżety i czarnej podszewki kupiłam dwa razy tyle, a ponadto metr granatowego aksamitu i prawie półtora metra czarnego spandeksu. I to wszystko za mniej, niż 50 zł. I teraz zastanawiam się jak je spożytkować. Lubię ten etap szukania formy w jaką można by przeobrazić jakąś materię. Ale miało być o sukience inspirowanej reklamą Tiffany, więc niech będzie. Sukienka składa się z trzech warstw: szarej wiskozowej podszewki na którą naszyłam na dole warstwę zmarszczonego tiulu w kolorze czarnym. Następnie materiałem głównym jest kreszowany sztuczny jedwab, a ostatnią warstwę stanowi lekko zmarszczony czarny tiul wszyty pomiędzy podszewkę i jedwab, wypuszczony na zewnątrz. Sukienka powstała z formy dopasowanej bluzki, którą odcięłam na linii pachy, przedłużyłam i rozkloszowałam na dole. Sukienka jest dopasowana zaszewkami jednak z uwagi na brak ramiączek wszyłam gumkę, która lekko ściąga górę i gwarantuje utrzymanie sukienki na odpowiednim miejscu. Na środku tyłu wszyłam kontrastujący czarny suwak  no i w talii przewiązałam sukienką czarną wstążką. Jeśli chodzi o sam proces szycia to było właściwie bez problemowo. Jedyne co wymagało trochę więcej cierpliwości to zszywanie boków i zaszewek w warstwie jedwabiu - jest dość cienki - zwykła domowa maszyna taka jak moja o małym docisku stopki słabo go trzyma dlatego trzeba bardzo uważać prowadząc materiał pod maszyną żeby się nie wymykał. Jeśli idzie bardzo źle można ratować się szyjąc przez papier, który po przeszyciu zdzieramy. To co może sprawiać problem podczas szycia może być jednak zaletą podczas noszenia - ponieważ dzięki tej zwiewności jedwabiu sukienka jest bardzo lekka, szeleszcząca - mam nadzieję, że się Wam spodoba
 

I na koniec zdjęcie tyłu:


Sukienkę szyłam na rozmiar 38 (biust 88, talia, 70, biodra 94) i już od dzisiaj jest dostępna na allegro-zachęcam nie szyjące czytelniczki do zakupu:)

piątek, 14 października 2011

Sukienka z reklamy Tiffany odc. 1

British VOGUE, OCT 2010
Vogue to pismo wybitnie nafaszerowane reklamami pomiędzy którymi trafia się czasem jakiś artykuł. Mnie to jednak nie przeszkadza - wprost przeciwnie, ponieważ reklamy tam, to na ogół efekt przepięknych sesji zdjęciowych. Sukienka, o której piszę w tym poście była jedynie oprawą dla luksusowego naszyjnika - spodobała mi się jednak ze względu na to jak  "balowy" efekt uzyskano prostymi środkami. Przyjrzyjmy się dobrze: krój nie jest skomplikowany (prawdopodobnie łączenie w talii, dół z koła), namarszczony tiul w kontrastowym kolorze łączy się z wierzchem, a całości kontrastu dopełnia przewiązanie sukienki w pasie czarną wstążką. Wydaje się zatem na pierwszy rzut oka, że niewielkim wysiłkiem można uzyskać ciuch robiący wrażenie.
Mój egzemplarz szyję ze sztucznego srebrnego jedwabiu (z którego między innymi powstała ta sukienka) i  czarnego tiulu. W pasie lub pod biustem (jeszcze nie zdecydowałam gdzie) przewiążę sukienkę srebrną wstążką, lub naszyję jakąś aplikację. Moja sukienka będzie nieco krótsza ze względu na długość tiulu jakim dysponuję i nie będzie tak zamaszysta i rozkloszowana. 


 Na razie prace przebiegają bezproblemowo, więc mam nadzieję, że niedługo będę mogła Wam ją pokazać:)

środa, 12 października 2011

Karminowa spódnica z pluszu

Szaro, buro, ponuro, zimno i mokro...w dni, które można tak opisać, trudno się zabrać do pracy. Bez szycia jednak na dłuższą metę zanikam. Po prostu jest we mnie jakiś taki wewnętrzny przymus tworzenia. Coś musi wychodzić spod moich rąk, bo jeśli tak się nie dzieje, to nie czuję, że żyję. Dlatego też mimo kiepskiego ogólnie samopoczucia staram się jednak cały czas coś tam dłubać - chociaż idzie mi raczej topornie. Przejrzałam półkę z tkaninami w poszukiwaniu czegoś energetycznego - znalazłam kupon karminowego pluszu. Na początku chciałam zrobić z niego sukienkę, ale niewielkie wymiary kawałka jak i jakiś przesyt sukienkowy sprawiły, że koniec końców zdecydowałam się na spódnicę.  Jeśli chodzi o jej formę to zainspirowało mnie modelowanie z książki, którą dostałam niedawno od zaprzyjaźnionej krawcowej. Ta książka to podręcznik do konstrukcji i modelowania dla szkół odzieżowych. Kurcze, nieraz nachodzi mnie taka myśl, że gdybym szybciej odkryła, że to szycie jest moim powołaniem i  poszła do takiej szkoły to byłabym teraz dużo mądrzejsza - a tak małymi kroczkami lub żabimi skokami (różnie to już bywało) zdobywam wiedzę z tej fascynującej dziedziny jaką jest krawiectwo.

Źródło pomysłu na modelowanie:
"Krój i modelowanie odzieży lekkiej. Krawiectwo miarowo usługowe" autorstwa Marii Bily-Czopowej i Karoliny Mierowskiej
Zamiast asymetrii i marszczeń wolałam zrobić zakładki pomiędzy zaszewkami. Poniżej fragment formy przodu spódnicy:


I jeszcze zbliżenie na detal:




 Spódnicę szyłam na rozmiar 36 - od dzisiaj jest dostępna na allegro - zapraszam!:)

piątek, 7 października 2011

Od dzisiaj będę idealną Panią domu...

....ponieważ  w nagrodę za sportową sukienkę otrzymałam w konkursie Łucznika poradnik "Uszyj w jedno popołudnie" a w nim w przystępny sposób wyjaśnione  jak szyć pokrowce, kosmetyczki, torby, pledy, śliniaczki i inne. Łucznik miał świetną intuicję jaką książką mnie obdarzyć - ostatni pokrowiec na małżeńskie łoże z alcantary szyłam bardzo, ale to bardzo długo...a efekt i tak pozostawiał wiele do życzenia i doszłam do wniosku, że łatwiej uszyć sukienkę, niż pozornie proste rzeczy do domu. Ale teraz, z tą książką, mam nadzieję, że to się zmieni. Jakieś efekty mam nadzieję Wam w przyszłości pokazać. Na razie jednak osiągam apogeum ospałości, słoniowatości i powolności. Staram się mimo tego wywiązać jakoś ze zleconych mi poprawek dla rodziny, znajomych i sąsiadów, bo wiem, że jeśli teraz tego nie zrobię, to za jakiś czas (za jaki to już zależy od Tymona:) stanie się to utrudnione na kilka tygodni.

























A na koniec sukienka dzięki której książka trafiła dzisiaj w moje ręce:)